wtorek, 25 grudnia 2012

Koleją nad Morze Żółte 2009. Częsć 6. Ułan Bator, Terelż.

Ułan Bator (Улаанбаатар).

Ułan Bator podobno nazywane jest najbrzydszą stolicą świata. Trudno powiedzieć czy autor tego stwierdzenia miał rację. Jest tu faktycznie wiele blokowisk, miasto jest zaniedbane i pełne dziur. Będąc tutaj pieszym należy przygotować się na niezłą gimnastykę podczas chodzenia po wertepach i licznych kałużach. Istnieje jeszcze jedno niebezpieczeństwo – kierowcy. Zielone światło i pasy dla pieszych istnieją tylko w teorii. W praktyce przechodząc przez jednię trzeba bardzo uważać, żeby nie zostać rozjechanym. Czasami trzeba wręcz uciekać z jezdni przed rozpędzonymi samochodami, których kierowcy ani myślą hamować. To samo zdarza się z resztą również w Rosji i w Chinach. Stolica Mongolii jest ogólnie miastem kontrastów. Blokowiska i stara zabudowa sąsiadują tu z nowoczesnymi biurowcami. Centralnym miejscem jest rozległy Plac Damdina Suche Batora – mongolskiego rewolucjonisty, który uniezależnił Mongolię od Chin. Stoi tam jego pomnik a główne miejsce placu zajmuje budynek rządowy z wielką majestatyczną statuą siedzącego Czyngis Chana, legendarnego władcy Mongołów. Podobnie jak w rosyjskich miastach, w Ułan Bator obejrzeć można również pomnik Włodzimierza I. Lenina, jednak bez wyciągniętej ręki:) (Pomnik W. I. Lenina został zburzony w październiku 2012 roku).

Dla przeciętnego turysty, któremu zachciało się wybrać na daleki wschód, niewątpliwą zaletą Mongolii jest to, że prawie wszystko jest tu dosyć tanie. W Ułan Bator znaleźć można sporo restauracji serwujących potrawy z wielu stron świata. W knajpie indyjskiej natrafiliśmy na wegetariańskie dania, które kosztowały nie aż tak dużo. Jak dla mnie obiad w restauracji był doskonalą odmiana po kilku dniach jedzenia suchej bułki z pasta z soczewicy, ewentualnie jabłka. W Mongolii bardzo rozpowszechniona jest również telefonia komórkowa, satelitarna a także Internet. W Ułan Bator jest bardzo dużo tanich kafejek internetowych.

Centralne miejsce Ułan Bator - Plac Damdina Suche Batora (Сукбаатар сквер). Parlament i figura Czingis-Chana.
Pomnik Damdina Suche Batora.
Nie pamiętam czy były to ćwiczenia grupy tanecznej czy zwykła gimnastyka.
Blue Sky Tower - hotel i biurowiec w jednym.
W Ułan Bator znajduje się wiele monumentów (nie wiem czego dotyczy ten ze zdjęcia powyżej). Oprócz pomników Lenina, Czingis-Chana i Suche Batora na mieście można znaleźć figurę kobiety rozmawiającej przez komórkę oraz ściankę z płaskorzeźbą The Beatles:)
Pomnik Lenina (zburzony w październiku 2012 r).
Cyrk miejski przy ulicy Usnii (Усны гудамж).

Ulica Narnii (Нарны зам). Trolejbus wyprodukowany w Korei.
Bilety: trolejbusowy i autobusowy.
Blokowiska Ułan Bator.
Po niedawnej powodzi pozostały kałuże.
Graffiti na murze przy ulicy Narnii (Нарны зам) - jednej z głównych arterii miasta.
 
Jednym z ciekawszych obiektów stolicy Mongolii jest usytuowany na wzgórzu klasztor buddyjski. Zabudowania świątyni wraz z przylegającym placem, położone są na dość rozległym terenie. Wstęp do świątyni jest płatny. Nad przyklasztornym placem krąży mnóstwo gołębi, które można dokarmiać kupując ziarenka w bramie, zupełnie jak na krakowskim rynku. Przy wejściu spotkaliśmy Polaków i podzieliliśmy się wrażeniami z wyprawy.
 
Brama za którą znajduje się świątynia buddyjska
Na terenie świątyni
Mnisi buddyjscy w drodze do świątyni.

Chińska wiza

Jak już wspomniałem na początku relacji, przed podróżą nie wyrobiłem chińskiej wizy, tak więc musiałem to zrobić w ambasadzie CHRL w Ułan Bator. Nie było to niestety takie proste. Aby aplikować o wizę, oprócz formularza ze zdjęciem wymagane jest również potwierdzenie rezerwacji lotniczej oraz rezerwacji hotelu na przynajmniej dwa dni. Na szczęście poznana Finka o imieniu Anttu, która również ubiegała się o chińską wizę wytłumaczyła mi jak to załatwić. Na jednej z ulic w UB jest biuro sprzedające bilety lotnicze, w którym można za zupełną darmochę zrobić "lewą" rezerwacje na lot. Korzystając z rady Anttu uczyniłem to czym prędzej, a rezerwacji noclegu dokonał dla mnie Karol przez Internet, płacąc swoją kartą kredytową 4 Euro. Tak na marginesie, Anttu to dziewczyna z punkowych klimatów, która jeździła na Puntaala Fest i znała prawie wszystkie fińskie kapele. Spędziliśmy razem dwa wieczory pod hostelem racząc się lokalnym piwem i rozprawiając o tym i o owym. Wiza chińska kosztuje 30 USD ale przy odbiorze okazało się, że dla obywateli Polski jest za darmo, co też nieźle mnie zdziwiło i ucieszyło jednocześnie. Dowiedziałem się przy tym dopiero przy odbiorze wizy, gdy pani w okienku poinformowała mnie że nie muszę za nią płacić. Zawsze to 30 USD "do przodu". Najgorzej mają obywatele USA, których ambasada Chin kasuje aż na 130 Dolarów. Cóż oni biedni poczną...

 Wizytówka biura podróży, które załatwiło nam "lewą" rezerwację.

Chiński wniosek wizowy.

Wiza chińska.

Zdjęcia kolejowe


Dworzec kolejowy w Ulan Bator od strony ulicy. Jest to chyba jedyny dworzec na świecie w stolicy kraju na którym nie ma kasy biletowej:)

Monument poświęcony kolejarzom na placu przed dworcem.



Połówka "Gagarina" 2M62M-005 z pociągiem do Moskwy czeka na odjazd

Przystanek kolejowy Dund-Goł (Дунд-Гол) znajdujący się po wschodniej stronie stacji Ułan Bator wydaje się być wyłączony z eksploatacji.

Lokomotywy DASH7 oraz 2ZAGAL za murem lokomotywowni. Niestety nie udało się sfotografować ich na stacji lub szlaku.
Popołudniowy pociąg do Zamyn Ud gotowy do odjazdu ze stacji Ułan Bator.Pociąg ciągnie podwójny "Gagarin" 2M62M-026
Pomocnik maszynisty tego "Gagarina" to bardzo miły człowiek. Konwersacja po angielsku składała się z przedstawienia się sobie i powiedzenia z jakiego kraju się pochodzi. Na koniec zdążyłem zrobić jeszcze zdjęcie:)
 TEM2-1258 (ТЭМ2-1258) manewruje po wschodniej głowicy stacji Ułan Bator.
 Widok na stację kolejową z kładki po zachodniej stronie.
 Lokomotywa MR1001.
Wystawa (muzeum) lokomotyw w Ułan Bator, niestety nie dało się wejść bo na furtce wisiała kłódka. Pozostało robienie zdjęć przez ogrodzenie. Na fotografii lokomotywa TE2-522 z wizerunkiem Józefa Stalina
 2M62M-043

 Parowóz wyprodukowany w fabryce lokomotyw na Podolu w roku 1937.
Pociąg prowadzony przez podwójne "Gagariny" 2M62-028+2M62-026 w podwójnej trakcji z Zamyn Ud (Замын Уд)  przybywa do Ułan Bator.
 Lokomotywa manewrowa TGM23B-2648 (ТГМ23Б) z przekładnią hydrauliczną.
 Dworzec kolejowy od strony torów.
TEM2-1259 (ТЭМ2-1259) przyciąga skald pociągu pospiesznego, który wkrótce odjedzie w sześciodniową trasę do Moskwy.
Do składu dojeżdża 2M62M-039, która pociągnie pociąg do granicznej stacji Suche Bator.
2M62M to seria "Gagarinów" wyprodukowana specjalnie dla Mongolii, gdzie większość linii kolejowych przebiega przez obszary pustynne. Dodatkowy indeks "M" po numerze serii oznacza, że lokomotywa posiada specjalne filtry zabezpieczające przed piaskiem.
 2M62M-039 z pociągiem do Moskwy zaraz po odjeździe z Ułan Bator.
"Tamary" manewrujące na zachodniej głowicy stacji. TEM2-1259 (ТЭМ2-1259).
Rzadko spotykany widok - "Stodoła" z oknami połówkowymi.
  TEM2-1263 (ТЭМ2-1263)
 TEM2-1257 (ТЭМ2-1257)
TEM2-0883 (ТЭМ2-0883)

Terelż (Тэрэлж).

Po kilku dniach pobytu w Ułan Bator postanowiliśmy zwiedzić kawałek mongolskiej prowincji. Wybór padł na miejscowość Terelż, położoną na terenie parku narodowego o tej samej nazwie, w odległości około 60 km od stolicy. Jeszcze przed wyjazdem doszliśmy do wniosku, że warto wcześniej kupić bilety kolejowe do Pekinu. Okazało się, ze najbliższe wolne miejsca były dostępne na termin, który przypadał za tydzień. Kupno biletu tez nie było prostą sprawą. Na dworcu kolejowym nie ma bowiem kasy. Znajduje się ona kilka ulic dalej w okazałym budynku, za mniej okazałymi barakami. Gdy się już znajdzie kasę trzeba dopchać się do okienka, przy którym stoi zbity tłum, pokazać paszport i poprosić o bilet. Pani wstukuje coś do komputera następnie daje kwitek, z którym trzeba iść do innego okienka, zebu zapłacić. Po opłaceniu dostaje się kolejny kwitek, z którym idzie się do kasy celem odebrania biletu. Klimaty trochę jak z Barei...


Autobus do Terelżu odjeżdża z przystanku przy Alei Pokoju (Энх Тайваны Өргөн Чөлөө) - głównej arterii Ułan Bator. Podroż nim zahacza o klimaty ekstremalne. Przede wszystkim nie istnieje coś takiego jak spokojne wsiadanie. Grupa ludzi po prostu atakuje autobus zanim jeszcze zatrzyma się na przystanku. Wszyscy wpadają do środka w celu zajęcia jak najlepszego miejsca. Po drodze dosiada się taka ilość ludzi, że pojazd pęka w szwach. Chuda madame przeciska się pomiędzy pasażerami zbierając opłatę za przejazd. Brakowało jeszcze tylko klatek z kurami i owiec na dachu... Współpasażerowie jednak są uprzejmi i co jakiś czas ustępują sobie miejsca na przemian. W Terelżu mieszkaliśmy w jurcie, która mieściła się w jednym z ger-campów. Są to swego rodzaju schroniska gdzie za dodatkową opłatą można zjeść i napić się herbaty Mongolska prowincja jest raczej senna. Mieszkańcy jeżdżą tu na koniach, motocyklach i w ogóle, na czym się da, nawet na wozie przyczepionym do jakiegoś byka czy innego jaka. Wieczorami młodzież bawi się na imprezach karaoke śpiewając lokalne przeboje i tak tu sobie życie spokojnie płynie. Ogólnie jest całkiem sympatycznie. 

Jedną z atrakcji turystycznych jest możliwość wybrania się na grupową przejażdżkę konną ja jednak postanowiłem nie skorzystać z tej możliwości. Niektóre konie były oznakowane i odniosłem wrażenie, że muszą być nieźle eksploatowane. Po kilku dniach wróciliśmy do Ułan Bator, aby zaplanować dalsze wypady. Pojechaliśmy do miejscowości Dzoonmud (Зуунмод), oddalonej około 40 km od mongolskiej stolicy. Osada okazała się kompletnym zadupiem, w którym nie ma nic ciekawego a jedyny czynny hotel był dość drogi. Po godzinie łażenia bez sensu postanowiliśmy wiec wrócić i nocować w Golden Gobi. Z braku innej koncepcji postanowiliśmy pojechać jeszcze raz do Terelżu. Tym razem spaliśmy w ger-campie położonym na małej wysepce do którego dojście wymagało trochę sprawności i wyczucia. Trzeba było np. przejść przez „most” zrobiony ze zwalonego drzewa, uważając, aby nie wpaść do rzeki. Dodatkową „atrakcją” było...WC mieszczące się w drewnianej wiejskiej „sławojce” gdzie nie domykały się drzwi a zamiast podłogi były po prostu dwie dechy. Podczas załatwiania potrzeby trzeba było bardzo uważać, żeby części garderoby nie spadły przypadkiem na dół pomiędzy fekalia i rój czarnych much. Oczywiście trzeba było zachować również ostrożność, żeby nie wpaść tam samemu :D

Po powrocie ponownie zakwaterowaliśmy się w Golden Gobi a raczej w jego „oddziale” po drugiej stronie ulicy. W pokoju mieszkał z nami Niemiec z miejscowości o trudnej do wymówienia nazwie (znajdującej się gdzieś niedaleko Lipska), który objechał prawie cały Bajkał na rowerze. Bardzo miły i kontaktowy gość, z którym popijaliśmy kolejne browary i dzieliliśmy się wrażeniami. Któregoś nawet wieczoru pod hostelem mięliśmy też małe integracyjne party polsko - niemiecko - norwesko - koreańskie zakrapiane lokalnym i rosyjskim piwem.

W ciągu ostatnich dni pobytu w UB ogarnęło nas kompletne lenistwo. Nie mieliśmy pomysłu gdzie dalej jechać. Odległości w Mongolii są dość duże, transport publiczny jest bardzo słabo rozwinięty i do wielu ciekawych miejsc w ogóle nie dociera. Dobrą opcją jest wynajęcie samochodu, najlepiej rosyjskiego UAZa i zwiedzanie kraju w kilka osób. Nie mieliśmy nikogo, kto byłby chętny na takie rozwiązanie, z drugiej strony nasze lenistwo sprawiło, ze nie chciało nam się specjalnie szukać. Postanowiliśmy więc w dalszym ciągu zwiedzać stolicę, aż do dnia naszego odjazdu do Pekinu. Ogólnie Ułan Bator nie zachwyciło, ale też nie rozczarowało. Jak dla mnie panuje tam sympatyczna prowincjonalna azjatycka atmosfera.

 
Terelż (Тэрэлж) Coś jak dworzec autobusowy:)
Podczas postoju autobus jest dobrze pilnowany:)

 Nocleg na wypasie... kóz, krów i koni:)
Wnętrze jurty.
 Ger-camp. Jeden z kilku w Terelżu.
Coś jak Jak.
Terelż. Nad rzeką.
Terelż. Ekipa w Mitsubishi utknęła na środku rzeki. Z pomocą pospieszył niezawodny UAZ made in USSR.
Terelż. Mała integracja ze społecznością lokalną:)
 Mongolskie konie. Zdjęcie zrobione telefonem komórkowym.