niedziela, 27 stycznia 2013

Koleją nad Morze Żółte 2009. Część 9. Pekin - Shanhaiguan, Morze Żółte i powrót.

Pekin - Shanhaiguan (山海关)

Ostatnim punktem zwiedzania Chin było dla mnie Morze Żółte oraz Wielki Mur Chiński. Karol miał jeszcze w planach podróż do Szanghaju i na Tajwan. Zdecydowaliśmy, że pojedziemy do położonego w odległości około 300 km od Pekinu miasta Shanhaiguan (山海关), gdzie znajduje się twierdza z tzw. Głowa Starego Smoka, czyli wysunięty w morze kraniec Muru Chińskiego. Sporym problemem było kupienie biletów kolejowych, gdyż w kraju o tak dużej liczbie ludności często brakuje miejsc w wagonach i trzeba na nie dosłownie „polować”. Do tego wszystkiego tylko w jednej kasie na dworcu kolejowym mówiono po angielsku. Po długich oczekiwaniach w kolejkach (odsyłano nas z jednej kasy do drugiej) udało się nam w końcu zdobyć bilety na wagon klasy "Soft seater". Z jakiegoś powodu nie sprzedano nam biletów powrotnych do Pekinu, co jak później się okazało przysporzyło nam kłopotów. 

Ze stolicy Chin wyjechaliśmy po południu. W wagonie czuliśmy się trochę jak przybysze z innej planety, gdyż większość pasażerów patrzyła na nas, obserwując każdy ruch. Po dojechaniu do celu było to jeszcze bardziej odczuwalne. Podejrzewam, że tego dnia byliśmy jedynymi przedstawicielami świata zachodniego w Shanhaiguan :) Zgodnie ze zwyczajem na samym początku zostaliśmy „zaatakowani” przez namolną naganiaczkę pokazująca nam foldery i namawiającą na podwiezienie taksówką do hotelu. Zgodziliśmy się po wynegocjowaniu ceny 5 Juanów i opłacie z góry. Taksówkarz i naganiaczka wozili nas po całym mieście po hotelach gdzie nie było miejsc lub pokoje były bardzo drogie. Po usłyszeniu ceny w jednym z nich (700 Juanów) puściły mi nerwy, gdyż tego dnia nie miałem przy sobie nawet takiej sumy. Uświadomiłem sobie, że dla tych ludzi jesteśmy po prostu workiem pieniędzy. Zostaliśmy poinformowani, że tanie hotele nie mają prawa przyjmować zagranicznych gości, czego w sumie i tak nie byliśmy w stanie zweryfikować. Zawieziono nas w końcu do jednego z podrzędnych „hoteli”, który w środku sprawiał wrażenie jakby czasy jego świetności przypadały w czasach Deng Xiaopinga. Właściciel tego miejsca, starszy człowiek chciał nas skasować na 200 Juanów za dwie osoby, ale po negocjacjach z wypisywaniem ceny na kalkulatorze zeszliśmy do 190. Utargowaliśmy niewiele, w sumie dobre i to. W pokoju nie było klimatyzacji działał za to hałasujący wiatrak. Do tego takie „atrakcje” jak dziurawa moskitiera, niezwykle brudna i zardzewiała wanna i WC no i materace, które były świadkiem chyba niejednej upojnej nocy:) Nasza noc nie była niestety upojna gdyż wokół panowała tropikalna duchota a wpadające przez dziurawą moskitierę komary cięły niemiłosiernie. Mgła za oknem była tak gęsta, że na odległość kilku metrów nie było nic widać. Każde przykrycie się kołdrą lub kocem sprawiało, że człowiek pocił się niesamowicie. Zasnąć udało się nam dopiero nad ranem. 

Po tak spędzonej nocy byliśmy szczęśliwi, że opuszczamy to miejsce. Jeszcze w dniu przyjazdu wieczorem poszliśmy zobaczyć, co się dziej na mieście. Była to sobota i na miejscowym deptaku odbywała się impreza w stylu techno – dance. Wkoło pełno straganów z jedzeniem, jednak głównie mięso, a więc nic do jedzenia dla mnie. Trafiliśmy w końcu do baru gdzie na stolikach znajdowały się palniki gazowe. Tego typu miejsca noszą nazwę "Hot pot" i trzeba przyznać, że są bardzo pomysłowo zrobione. Przychodzą do nich całe rodziny i zamawiają pełen garnek jedzenia, który podgrzewają sobie przy stoliku i nakładają na talerze. Obsługa baru biegała wokół nas, przybyszów z dalekich stron niczym szalona chcą wcisnąć nam jak najwięcej dań. Dałem się skusić tylko na orzeszki ze szpinakiem, które z trudem dało się jeść pałeczkami :)

Bilet kolejowy Pekin - Shanhaiguan w wagonie klasy "Soft-Seater"

Morze Żółte (黄海 )

Następnego dnia po feralnym noclegu plan zakładał kupno biletu powrotnego na nocny pociąg do Pekinu oraz zwiedzenie Głowy Starego Smoka. Kupienie biletu w kasie okazało się nie lada wyczynem, ponieważ pani kasjerka nie znała żadnego obcego języka. Po długich, prawie, że rozpaczliwych próbach kupienia biletu na jakikolwiek pociąg powrotny, które spełzły na niczym, opadły mi ręce. Na szczęście w tym momencie pojawił się Chińczyk, który mówił... po rosyjsku. Sam podszedł do mnie z pytaniem „kuda jediesz?” i po krótkiej rozmowie poprosiłem go aby posłużył jako nasz tłumacz przy kasie. Dzięki temu udało nam się kupić bilety na nocny pociąg powrotny do Pekinu. Odetchnęliśmy z ulga i teraz pozostało nam tylko podjechać nad morze miejskim autobusem. 

Głowa Smoka to zespół budowli, w którym znajduje się muzeum Wielkiego Muru, liczne schody, wystawa sztuki chińskiej (gdzie turyści namawiani są do kupna pamiątek) oraz marketu. Za wstęp do tych wszystkich atrakcji trzeba oczywiście płacić. Na terenie twierdzy pełno jest turystów i oczywiście wszędzie byliśmy namolnie zaczepiani odnośnie kupna czegoś, podwiezienia taksówką lub rikszą. Widok Morza Żółtego nie bardzo zachwycił, bo właściwie go nie było. Kończył się on w odległości kilku metrów od brzegu z powodu gęstej mgły. Słychać było jedynie warkot przepływających kutrów. Po kilkugodzinnym pobycie nad morzem wróciliśmy na dworzec gdzie wieczorem załadowaliśmy się na pociąg odwiedzając wcześniej bar i olbrzymią kafejkę internetową. 
 
Shanhaiguan (山海关, 山海關). Muzeum Wielkiego Muru Chińskiego.

Shanhaiguan. Tzw. Głowa Starego Smoka - wychodzący w morze kraniec Wielkiego Muru Chińskiego. Mgła skutecznie ograniczała widoczność.



Labirynt w parku przy "Głowie Starego Smoka".
Shanhaiguan jest w zasadzie twierdzą otoczoną murem w którym znajduje się kilkanaście bram. W obrębie twierdzy znajduje się właściwe miasto z tradycyjna chińską zabudową.
Powrót do Pekinu nocnym pociągiem. Wagon klasy "Hard-Seater".

Po przyjeździe do Pekinu.
Zdjęcie z przedstawicielem złotej młodzieży chińskiej zrobione na dworcu w Pekinie :)
Ściana w hostelu "Saga" i swojskie napisy:)
Pekińskie koty.
Wagon generatorowy.
Ostatnie zdjęcie z Pekinu.

Powrót

W pociągu z Shanhaiguan do Pekinu jechaliśmy w towarzystwie przedstawicieli chińskiej młodzieży w osobach czterech kolesi, z których jeden tylko ledwo rozmawiał po angielsku. Mieli z nas niezły ubaw połączony z robieniem zdjęć telefonem komórkowym, my z nich z resztą też. Po dojechaniu do stolicy Chin w środku nocy w deszczu dotarliśmy do hostelu Saga. Następnego dnia Karol odjechał do Szanghaju, natomiast ja aż do dnia powrotu do Europy spacerowałem jeszcze po ulicach Pekinu. Wylot miałem o godzinie 13.30 czasu lokalnego. 

Do pekińskiego portu lotniczego dojeżdża specjalna linia metra, do której należy się przesiąść na stacji Dongzhimen (东直门站). Cena biletu jest oczywiście odpowiednio wyższa. Lot do Berlina Tegel zajął 10 godzin i szczerze przyznam, ze było to najdłuższe 10 godzin w moim dotychczasowym życiu. Po pierwsze dlatego, że jeszcze nigdy nie leciałem tak długo samolotem, po drugie, ze leciałem samolotem Airbus 330 chińskich tanich linii lotniczych Hainan Airlines. Nie chodziło oczywiście o to, że linie lotnicze były chińskie ale tak się złożyło, ze samolot tego samego typu kilka miesięcy wcześniej rozbił się nad Oceanem Atlantyckim podczas lotu z Rio De Janeiro do Paryża. W samolocie zgodnie z zamówieniem otrzymałem dwa razy wegański posiłek, który składał się z fasoli z czymś co przypominało hummus lub jakąś „kryszniacką’ pastę. 
 
Rezerwacja biletu lotniczego. Z Pekinu Do Berlina. Operatorem Air Berlin na trasie do Chin są linie Hainan Airlines.
Odcinek biletu lotniczego.

Witaj Europo

Nie ukrywam, że po wylądowaniu w Berlinie odczułem wielka ulgę, że mam już ten lot za sobą. Uldze towarzyszyło zmęczenie i senność spowodowana zmianą stref czasowych. W Europie była godzina 17 a dla mnie nastawionego na czas pekiński była już noc. Odczułem też nieodparty żal, ze mam już za sobą wyprawę życia, pięć tygodni niezwykłych przygód, poznawania nowych miejsc i ludzi, których już raczej nie zobaczę. Kontrola graniczna i celna na lotnisku przebiegły bez problemów – niemieccy celnicy tylko wyrywkowo sprawdzali niektóre plecaki. Pierwszy raz byłem na lotnisku Tegel i choć Berlin trochę znam musiałem zasięgnąć języka jak dojechać do centrum miasta. W moich planach było dostanie się do Słubic lub Kostrzyna i przenocowanie w jakimś hotelu lub schronisku. Była to opcja o wiele tańsza niż nocleg w Berlinie. Innym wariant to powrót nocnym pociągiem „Stanisław Moniuszko”, który w owym czasie kursował na trasie Berlin Gesundbrunnen – Warszawa Wschodnia. 

Pomyślałem sobie, że pojadę na dworzec Berlin-Lichtenberg skąd co godzinę odjeżdżają pociągi kolei Oderlandbahn do Kostrzyna. Planowałem wsiąść do „Moniuszki” już na terenie Polski aby mniej zapłacić za bilet. Na dworcu Lichtenberg zjadłem „wegeburgera” kupionego w budce u Turka, który trochę mówił po polsku. Wegeburger składał się co prawda tylko z buły, surówki, majonezu i ketchupu no ale zawsze coś ;) Po dojeździe do Kostrzyna okazało się, że na „Moniuszkę” nie ma już miejsc więc chcąc nie chcąc musiałem przenocować w schronisku. Następnego dnia dojechałem pociągiem osobowym Przewozów Regionalnych do Rzepina, skąd miałem Eurocity Berlin - Warszawa Express do Warszawy. Sama podróż nie była zbyt ciekawa. Pozostało mi już tylko  wspominać zakończoną wyprawę patrząc za okno na polskie krajobrazy…

Ilość zdjęć z wyjazdu ograniczona była niską pojemnością karty w aparacie, którego wówczas używałem.


Przydatne informacje (stan na rok 2009)

Ceny biletów:

Pociąg pospieszny spółki PKP Intercity Warszawa Zachodnia – Terespol, 2 klasa cena 41 zł
Pociąg osobowy (przygraniczny) Terespol – Brest Centr. Cena 8.98zł (2 Euro)
Pociąg pospieszny Brest Centr – Moskwa Bieloruskaja, miejsce siedzące, cena 80170 Rubli Białoruskich
Pociąg pospieszny Moskwa Kazańska – Irkuck Pass. Wagon płackartny, cena 3516,9 Rubli Rosyjskich (do biletu załatwianego przez polskie biuro pośrednictwa należy doliczyć prowizję)
Autobus Irkuck – Listwianka, cena 101,5 Rubli Rosyjskich + opłata za bagaż 50 Rubli Rosyjskich
Pociąg Kolei Okołobajkalskiej Port Bajkał – Irkuck Pass. Trzecia klasa, cena 134 Ruble Rosyjskie
Autobus Irkuck – Chużir 376 Rubli Rosyjskich + opłata za bagaż 187 Rubli Rosyjskich
Pociąg pospieszny Irkuck Pass. – Nauszki, wagon płackartny, cena 854,1 Rubli Rosyjskich
Pociąg pospieszny Nauszki – Ułan Bator, wagon kupiejny, cena 1503,5 Rubli Rosyjskich
Pociąg pospieszny Ułan Bator – Pekin, wagon kupiejny cena 32140 Tugrików Mongolskich
Pociąg pospieszny Pekin – Shanhaiguan, wagon „miękki”, miejsce siedzące, cena 47 Juanów Chińskich
Bilet lotniczy Pekin Capital Airport – Berlin Tegel, linia lotnicza Air Berlin, operator Hainan Airlines, cena wraz z opłatami lotniskowymi 1893 zł (rezerwacja przez stronę www.tanie-loty.pl Cena zróżnicowana w zależności od czasu rezerwacji)

Ceny noclegów:

Hotel Vostok – Zapad, Irkuck ul. Puszkina 34, cena za dobę 450 – 500 Rubli Rosyjskich w zależności od rodzaju pokoju. Cena rejestracji obowiązkowej w Rosji 200 Rubli Rosyjskich.
Golden Gobi Guesthouse Ułan Bator, cena za dobę w pokoju sześcioosobowym 5 USD
Jade International Youth Hostel, 5 North Zhide Alley, Beiheyan Street, Dongcheng District, Pekin, cena za dobę w pokoju czteroosobowym 500 Juanów Chińskich
Saga International Youth Hostel, 9 Shija Hutong, Dongcheng District, Pekin, cena za dobę w pokoju sześcioosobowym 350 Juanów Chińskich.

Ceny wiz:

Rosja. Wiza turystyczna, jednokrotna, ważna 30 dni, cena ze wszystkimi opłatami 450 zł. Wizę można załatwić tylko poprzez agencję pośrednictwa turystycznego

Mongolia. Wiza turystyczna, jednokrotna, ważna 30 dni, cena 60 Euro. Wizę można załatwić bezpośrednio w konsulacie Mongolii w Warszawie

Chiny. Wiza turystyczna, jednokrotna, ważna 30 dni, cena w Warszawie 220 zł, w ambasadzie Chin w Ułan Bator za darmo. Do wypełnionego formularza ze zdjęciem należy dołączyć wydruki rezerwacji lotów „tam i z powrotem” oraz rezerwacji miejsca noclegowego

Przydatne linki:

Wszystkie powyższe informacje podane są według stanu na Lato 2009 a wiec ceny mogły ulec zmianie. Wszystkie ceny podane są bez zniżek. Ceny pociągów w Rosji, Mongolii i Chinach podane z miejscówkami. Kursy walut dostępne są w internecie.

Kilka kolejowych zdjęć z powrotu zrobionych na terenie Polski.

Stacja graniczna Kostrzyn. Jest to jeden z dwóch (?) dwupoziomowych dworców kolejowych w Polsce (drugi to Kępno). Na zdjęciu wieża ciśnień na górnym poziomie stacji.
Kostrzyn. Semafory kształtowe.
Wagony pociągu pospiesznego "Kopernik" na torze odstawczym. Po południu odjadą do Warszawy przez Piłę, Bydgoszcz i Toruń. Obecnie pociąg z Warszawy do Kostrzyna nie kursuje.

Spalinowy zespół trakcyjny kolei Oderlandbahn na stacji Kostrzyn po przyjeździe z Berlina.
Po krótkim postoju skład odjedzie z powrotem do stolicy Niemiec. Pociągi Kostrzyn - Berlin Lichtenberg kursują co godzinę.
Dolny poziom stacji Kostrzyn. "Jamnik" ET41-052 z pociągiem towarowym przejeżdża bez zatrzymania.
Stacja Rzepin. "Ludmiła" BR232-275

 Budynek stacji Rzepin.
Rzepin. EU07-445 przyprowadziła pociąg osobowy Poznań Główny - Frankfurt/O, który po zmianie lokomotywy na spalinową odjedzie do stacji docelowej.

SU45-046 z pociągiem osobowym z Poznani czeka na odjazd do Frankfurtu/O.
Dwusystemowa E186 241-6 przyprowadziła "mój" pociąg Berlin - Warszawa Express. Po zmianie na EP09 pociąg odjedzie do Warszawy.

sobota, 19 stycznia 2013

Koleją nad Morze Żółte 2009. Cześć 8. Pekin.

Pekin (北京).

Do stolicy Chin dotarliśmy po południu. W przejściu podziemnym na dworcu (北京站) dosłownie wchłonął nas tłum ludzi wychodzących z innych peronów. Poczuliśmy wtedy, że znajdujemy się w kraju, gdzie mieszka ponad miliard ludzi. Po wyjściu z olbrzymiego budynku byliśmy kompletnie zdezorientowani i nie mieliśmy pojęcia, w którą stronę iść. Do tego jak na złość, co chwila podchodziła do nas jakaś osoba i natrętnie oferowała podwiezienie taksówką do hotelu trzymając w ręku podniszczone foldery. Po jakimś czasie zorientowaliśmy się, w którym kierunku podążać, aby dojść do hostelu „Jade”. Droga nie była zbyt łatwa tym bardziej, ze zaczął padać ulewny deszcz. Idąc monumentalną arterią miałem wrażenie, że wchodzimy w sam środek czarnej chmury. Byliśmy cali mokrzy zarówno od potu jak i padającego deszczu. Po drodze zahaczyliśmy o bank, gdzie wymieniliśmy Euro i Dolary na lokalną walutę – Juany. Po długiej wędrówce dotarliśmy w końcu na miejsce i po zakwaterowaniu i odpoczynku poszliśmy zwiedzać miasto. 

Wiecie jak wygląda Pekin? To spróbujcie sobie wyobrazić, ze jesteście w środku wielkiego roju pszczół lub mrowiska. Mieszka tutaj około 15 milionów ludzi. Latem miasto tonie w wyziewach z barów, spalinach i smrodzie z kanalizacji. Ciężko jest tutaj oddychać, gdyż wszędzie panuje tropikalny zaduch połączony z wielkomiejskim smogiem. Ci z Was, którzy mieli okazję być tutaj latem na pewno o tym wiedzą. Klimatyzacja zainstalowana jest praktycznie we wszystkich budynkach, samochodach i autobusach. Czasami bywa ona tu wręcz czymś zbawiennym. Ogólnego obrazu metropolii dopełniają jeszcze monumentalne biurowce, luksusowe centra handlowe i hotele. Kolorowe reklamy i neony obecne są tutaj na każdej dużej ulicy tak, ze latarnie są całkowicie zbędne. Trochę inaczej wyglądają tzw. Hutongi. Są to wąskie, uliczki z dużą ilością barów, restauracyjek, pralni i sklepików. Są to miejsca urokliwe i bardziej znośne od dużych deptaków i arterii. Można powiedzieć, że panuje tam typowo tradycyjny chiński klimat.

Wizytówka Hostelu "Jade" w którym mieszkaliśmy na początku pobytu w Pekinie.

Pokwitowanie z hostelu "Saga" do którego przenieśliśmy się ze względu na niższą cenę.
 Bilety komunikacji miejskiej w Pekinie.

Pokwitowanie z urzędu pocztowego za rozmowę telefoniczną z Polską.

Podaj swoją ostatnią cenę

Jeszcze w dniu przyjazdu, wieczorem poszliśmy na Plac Tiananmen (天安门广场). Wejście na centralną jego część było jednak ogrodzone metalowymi barierkami, za którymi stał kordon policji. Dowiedzieliśmy się, że tak jest co wieczór, gdy następuje wciągnięcie flagi na maszt. Postanowiliśmy więc przyjść następnego dnia. Niespodziewanie podszedł do nas młodzieniec mówiący dość dobrze po angielsku podający się za studenta sztuki. Namawiał on nas na obejrzenie wystawy jego prac malarskich. Po wejściu do galerii zaczął nalegać na kupno którejś z nich stosując miejscowy chwyt pod nazwą „podaj swoją ostatnią cenę”. Pomimo, że prace, które prezentował były dość piękne, nie miałem zamiaru kupować niczego głównie ze względu na ograniczone środki. Karol jednak skusił się na namalowane na płótnie obrazy przedstawiające cztery pory roku oraz na wachlarz. Takie osoby spotykaliśmy jeszcze z resztą kilka razy, ale już nie dawaliśmy się namówić na kupno czegokolwiek. W Chinach prawie każda oznaka uprzejmości wobec człowieka będącego przybyszem z innego kraju/kontynentu niesie za sobą chęć zarobku. Każda wizyta w jakimkolwiek sklepie lub na bazarze to ryzyko spotkania z natrętnymi tubylcami wciskającymi byle co każdemu, kto nie wygląda na Chińczyka. Człowiek prawie nieustannie atakowany jest przez naganiaczy, którzy oferują różne usługi i produkty po zawyżonych cenach. Niektórzy z nich są namolni do tego stopnia, ze potrafią szarpać za ubranie i natrętnie krzyczeć. Musze jeszcze koniecznie dodać, że dodatkowym utrudnieniem jest to, że mało kto zna tutaj jakikolwiek język poza chińskim oraz to, że prawie wszystkie napisy są tu złożone z tzw. chińskich krzaczków. Łacińskie inskrypcje pojawiają się tylko w nazwach ulic lub miejscowości co i tak jest dużym ułatwieniem.


Pekin. Główny dworzec kolejowy.
Pekin, Plac Niebiańskiego Spokoju (Tiananmen, 天安门广场) wieczorem.
Wieczorny Pekin. Uliczka z barami obok Wangfujing Dajie (王府井大街!)
Wangfujing Dajie (王府井大街!) - jeden z głównych deptaków miasta.

Architektura centrum miasta składa się w większości z tego typu budynków.

Mao i cztery miliony rowerów

Kolejnego dnia po przyjeździe poszliśmy na miasto rozpoczynając wycieczkę ponownie od Placu Tiananmen (天安门广场). Zrobiliśmy sobie zdjęcia pod portretem z podobizną przewodniczącego Mao, który z góry dobrodusznie spogląda na odwiedzających. Po drugiej stronie placu usytuowane jest mauzoleum wodza rewolucji, gdzie leży zmumifikowany we własnej osobie. Swoją drogą to musi się on raz na jakiś czas przewracać w tym mauzoleum, gdy widzi jak banknoty z jego wizerunkiem stały się podstawowym narzędziem chińskiego kapitalizmu, bo komunizm jest tu obecny tylko na symbolach. Tak w ogóle Mao cieszy się tu olbrzymim kultem. Jego wizerunki można zobaczyć w wielu miejscach, nawet w kafejce internetowej w hostelu. 
  
Po odstaniu w długiej kolejce do kasy, w temperaturze przekraczającej 35 stopni ciepła dostaliśmy się w końcu do Zakazanego Miasta (故宫). Stanowi je zespół starożytnych budowli, zbudowanych na terenie Wewnętrznego Miasta za panowania dynastii Ming. Otoczone murem obronnym i fosą mury, zdobią wieże przykryte wielopiętrowymi dachami pokrytymi żółtą dachówką. Przyznać trzeba, że architektura Zakazanego Miasta robi ogromne wrażenie. Duża ilość ludzi i wysoka temperatura skutecznie jednak zniechęciły nas do dłuższych spacerów połączonych z podziwianiem sztuki Państwa Środka. Właściwie to przymiotnik "ludowe" w nazwie państwa odnosi się chyba do ilości ludzi tutaj zamieszkujących.;)

W Pekinie jest podobno około 4 milionów rowerów wiec pewnego dnia postanowiłem pożyczyć jeden z nich w wypożyczalni, aby przekonać się jak się jeździ po mieście. Było to bardzo ciekawe doświadczenie. Musze stwierdzić, że pomimo pozornego chaosu na ulicach na rowerze jeździ się dość płynnie. Należy, co prawda bardzo uważać na zajeżdżające drogę inne pojazdy, ale w porównaniu z „gimnastyką” w Warszawie jazda w stolicy Chin jest wręcz frajdą. Chińczycy mają z resztą niezłą wenę twórczą, jeśli chodzi o pojazdy jednokołowe i ich pochodne. Oprócz klasycznych rowerów można spotkać tutaj wiele rodzajów rikszy, motorowerów zwykłych i napędzanych prądem z akumulatora. Jeżdżą również riksze z kabinami. Równie długa jest lista rzeczy, które przewożą na swoich wehikułach tubylcy. Od materacy po różne rupiecie, złom, stare garnki, opony a na butlach z gazem skończywszy. Generalnie ruch uliczny jest tutaj również czymś, co dla przeciętnego Europejczyka, jest rzeczą niepojęta. Wszyscy jeżdżą we wszystkich kierunkach bez żadnych reguł. Autokary, autobusy, samochody, motorowery zajmują praktycznie każdy skrawek miejskiej przestrzeni. Czasami ciężko jest przejść po chodniku i bardzo przydatne są łokcie.
 
Plac Niebiańskiego Spokoju (Tiananmen, 天安门广场)
Wejście do Zakazanego Miasta i portret Mao Tse Tunga
 
Bilet wstępu do Zakazanego Miasta.
 
Zakazane Miasto.(故宫) dosł. „Starożytny Pałac” – dawny pałac cesarski dynastii Ming i Qing, znajdujący się w centrum Pekinu. W 1987 roku obiekt został wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO.
Wejście do Parku Jingshan ((景山公园, 景山公園)
 

 Bilet wstępu do Parku Jingshan
Widok ze wzgórza parkowego na Zakazane Miasto.
Nan Chi Zi Da Jie (38号) 

 Kościół na Wangfujing Dajie (王府井大街!)
 W jednym z pekińskich Hutongów.
Jeden z hutongów niedaleko głównego dworca kolejowego. Zdjęcie zrobione telefonem komórkowym.
Na największych nawet arteriach znajdują się wydzielone pasy dla rowerów. W samym Pekinie jest ich około 4 milionów.
 
Miasteczko olimpijskie

Podczas pobytu w Pekinie nie mogło obejść się bez wizyty w miasteczku olimpijskim. Trzeba przyznać, że ChRL włożyła dużo wysiłku w budowę infrastruktury służącej igrzyskom. Na pierwszy rzut oka widać rozmach inwestycji, odnosi się jednak nieodparte wrażenie, że wszystko zostało zrobione na pokaz. Wrażenie to potęguje myśl, że te wszystkie cuda architektury pobudowano w kraju, gdzie regularnie łamane są prawa człowieka, istnieją obozy pracy a kara śmierci wykonywana jest również za małe, jak na europejskie standardy przewinienia. Daje też znać o sobie znać cenzura. Wiele stron w internecie jest zablokowanych np. Youtube lub Facebook. 
 
W pociągach linii metra prowadzącej do miasteczka olimpijskiego (zbudowanej specjalnie na okoliczność olimpiady) zainstalowane są telebimy. Wyświetlane są na nich filmy ukazujące Chiny jako niezwykle szczęśliwy kraj z niezwykle szczęśliwymi ludźmi. Puszczane są również przeboje znane z igrzysk olimpijskich w 2008 roku.

 Północ Pekinu. W pobliżu znajduje się Centrum Olimpijskie.

 Stacja metra Przesiadka na linię nr. 8 prowadzącą do Centrum Olimpijskiego.

Linia metra nr. 8 zbudowana z okazji Olimpiady w roku 2008. Obecnie wozi głównie...powietrze.
Stadion Olimpijski
Głowna aleja Centrum Olimpijskiego. 
Yi He Yuan (頤和園, 颐和园) czyli Pałac Letni z otaczającym parkiem.
Pałac Letni (简体字)
Pekin widziany ze wzgórza Pałacu Letniego.

 Ogród Pałacu letniego. Trochę tam zabłądziliśmy.
Ja i mój pekiński wehikuł. W mieście znajdują się liczne wypożyczalnie rowerów, gdzie w zależności od długości czasu można wynająć jednoślad. Jazda po mieście jest niezłą przygodą. Należy uważać na jeżdżące bez żadnych reguł pojazdy:) Czerwone światło tu praktycznie nie istnieje tak samo jak zielone :)
W Pekinie można napotkać wiele podobnych pojazdów. Riksze przybierają różne formy i wożą bardzo różne rzeczy. Ten pan ze swoim wehikułem to chyba obwoźny sklepik z oponami.
Lokomotywa elektryczna typu SS9.

Lokomotywa spalinowa DF4-4259
Pociągi dużych prędkości są jednym z podstawowych środków transportu w Chinach. Na zdjęciu pociąg CRH.
 Jeszcze raz metro. Układ peronów na niektórych stacjach przypomina metro warszawskie.
Pociąg metra linii nr. 2 (obwodowej).

W następnej części Shanhaiguan, Morze Żółte i powrót do Polski.