środa, 25 czerwca 2014

Majówka 2014. Ukraina Zakarpacka, Rumunia. Część 1. Warszawa - Lwów - Sołotwyno.

Przedstawiam pierwszą część relacji z majowego wyjazdu, życząc jak zwykle miłego czytania.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Tegoroczny majowy tzw. długi weekend przypadł w końcu tygodnia. Nie stanowiło to jednak przeszkody aby zorganizować tradycyjny wyjazd. Podobnie jak w latach poprzednich odwiedziłem ukraińskie Zakarpacie, a także część położonego w Rumunii regionu Maramuresz. W tym roku wybraliśmy się z kolegą Rafałem do Sołotwyno, następnie do rumuńskiego Sighetu Marmatiei i Sapanty, gdzie zwiedziliśmy tzw. wesoły cmentarz. Po powrocie na Ukrainę odwiedziliśmy również Rachów i Mukaczewo. W drodze powrotnej do Polski spędziliśmy kilka godzin we Lwowie, popijając w knajpach miejscowe piwo. Złożyliśmy także wizytę na tutejszej "barachołce", czyli pchlim targu.

Warszawa - Lwów (Львів)

Wyjazd rozpoczął się w niedzielę 27.04 na dworcu Zachodnim w Warszawie, skąd wyruszyłem porannym autobusem do Lwowa. Rafał wyjechał z Warszawy dzień wcześniej, odwiedzając po drodze Lublin i Zamość. W autobusie którym jechałem było dość luźno - brak turystów z Polski spowodowany był zapewne napiętą sytuacją na Ukrainie. Przyczyną niskiej frekwencji było być może także to, że święta 1 i 3 maja wypadły w tym roku pod koniec tygodnia. Na przejściu granicznym również było prawie pusto, w związku z czym odprawa trwała "tylko" około 60 minut. Zamiast planowanego przyjazdu o 19.40 autobus dotarł do Lwowa ponad godzinę wcześniej. Po krótkim oczekiwaniu spotkałem się z Rafałem i dalszą podróż kontynuowaliśmy już we dwóch.

Bilet Lwów - Sołotwyno. Pociąg nr. 601. Wagon Kupiejny.

Rozkład jazdy
Lwów - Sołotwyno (Солотвино)

W nocnym pociągu ze Lwowa do Sołotwyno również nie było tłoku. Bilety mieliśmy zarezerwowane już wcześniej, należało tylko zrealizować druk zamówienia w kasie, co też uczyniliśmy. W wagonie „kupiejnym” zajęliśmy dwa dolne miejsca. Na górne miejsca nie było chętnych, taki więc do samego celu podróży mieliśmy do dyspozycji cały przedział. Jeszcze przed ruszeniem ze Lwowa z korytarza dobiegały głowy dyskusji w której jakiś mieszkający na Słowacji Białorusin (zwolennik opozycji), głośno i ostro dyskutował z (jak mniemam pro-rosyjskim) mieszkańcem Donbasu na temat sytuacji na Ukrainie. Ze względu na zmęczenie i złe samopoczucie nie miałem siły się temu przysłuchiwać i położyłem się spać. Nad ranem obudził mnie Rafał, gdy za oknem pociągu przesuwały się sołotwyńskie widoki z majaczącymi w oddali górami i opuszczoną kopalnią soli. 

Sołotwyno

Po przyjeździe ulokowaliśmy się tradycyjnie u naszej znajomej - Mariori, Po drodze nie omieszkaliśmy odwiedzić sklepu. Pierwszy dzień pobytu w Sołotwyno, tak samo jak i kolejny, minął zasadzie na łażeniu po miejscowości i odwiedzaniu miejscowych knajp i barów piwnych. W dniu przyjazdu odwiedziliśmy bar „Maramuresz”, potem zjedliśmy obiad w opustoszałej restauracji jednego przydrożnych hoteli. Smażony ser smakował jak zwykle tak samo dobrze. Po zapłaceniu rachunku dostaliśmy od pani kucharki… książeczkę Świadków Jehowy, gdzie były teksty w różnych językach, w tym po polsku. W Sołotwyno organizacja ta, czy też raczej sekta ma swoją siedzibę i prowadzi indoktrynację w całej okolicy, nie wyłączając lokalnych pociągów. Po obiedzie uskuteczniliśmy spacer obok szybów zlikwidowanej kopalni soli, który zakończyliśmy na piwie w sklepie spożywczym. Sprzedawca – człowiek po 70-tce dopingował swoich znajomych grających w szachy przy sąsiednim stole. Po krótkiej integracji ugościł nas "horiłką" i chipsami na zakąskę. Jego znajomi od szachów również okazali się sympatycznymi ludźmi a jeden z nich nawet mówił po czesku, co dało Rafałowi możliwość porozmawiania w tymże języku. Ogólnie było przyjemnie, choć wokół dało się jednak wyczuć atmosferę smutku i upadku. Głównymi tematami rozmów było to, co aktualnie dzieje się na Ukrainie, czyli zajęcie Krymu przez Rosję, sytuacja na wschodzie kraju i obawa przed potencjalną wojną. Nawet z zasłyszanych rozmów miejscowych Węgrów można było „wyłowić” słowa „Putin”, Krym”, „Simferopol” itp. 

Następnego dnia odwiedziliśmy „węgierski” „Sandor Bar” i jeszcze jeden bar, którego nazwy nie pamiętam. Jego właściciel to rumuńskojęzyczny człowiek z wielkim brzuchem, bardzo uprzejmy, choć z wyglądu typ zakapiora. Znajomi wołali na niego Misza i pewnie dlatego też zgodnie ze swoja ksywą, czy też imieniem, nosił on t-shirt z niedźwiedziami. Po krótkiej rozmowie zaoferował nam kwaterę, podając numer telefonu. Robił przy tym niedwuznaczne gesty i sugerował, że możemy kiedyś do przyjechać i "zamieszkać tam z diewoczkami" ;) Tego dnia zrobiliśmy sobie również spacer w okolice słonych jeziorek. Tym, którzy nie wiedzą wyjaśniam, że Sołotwyno to znany na całą Ukrainę kurort solankowy. W sezonie letnim przyjeżdża tutaj mnóstwo turystów, prawie jak nad morze. Po likwidacji kopalni soli, turystyka związana ze słonymi jeziorkami jest dla wielu miejscowych mieszkańców podstawowym źródłem utrzymania. W czasie spaceru zaobserwować można było przygotowania do sezonu. Ktoś naprawiał domek na wynajem lub podjazd, ktoś inny sprawdzał stan budki, w której będzie sprzedawał różne drobiazgi. Wody w jeziorkach póki co nie było - są one sztucznie napełniane solanką z byłej kopalni. Widać było jedynie drewniane pomosty wychodziące w kierunku wyschniętego, zasolonego dna. Spacer nasz zakończył się obiadem złożonym z wareników (pierożków z nadzieniem kartoflanych ze śmietaną) i piwa.

Sołotwyno. Pod pomnikiem Stefana Cel Mare.
Sklep i knajpa Maramuresz.
 Ulica prowadzaca od drogi krajowej N09 (Н09)do przejścia granicznego.
Rogatka od strony Rachowa.
Tablica przy rogatce. Do Użhorodu 163, do Rachowa 46 km.
 Poindustrialne pustkowie, czyli pozostałości kopalni soli po raz kolejny.

Wiadukt nad drogą krajowa N09 (H 09) Mukaczewo – Iwano-Frankowsk – Rohatyń – Lwów (przez Rachów).
Kiedyś salon meblowy i lokal gastronomiczny, obecnie tylko sklep spożywczy.
Góry w tle to już Rumunia.
Słone jeziorko bez wody
Tymczasowe tatu. Przed sezonem.
Stacja Sołotwyno 1 (Солотвино 1). 2M62-1242 z pociągiem do Lwowa czeka na odjazd.
Żeberko z kozłem oporowym na stacji Sołotwyno 1.

Widok na rumuński Sygiet (Sighetu Marmației).


W następnej części: Sighetu Marmației, Săpânța. Wesoły cmentarz.