Ostatnim
punktem zwiedzania Chin było dla mnie Morze Żółte oraz Wielki Mur
Chiński. Karol miał jeszcze w planach podróż do Szanghaju i na
Tajwan. Zdecydowaliśmy, że pojedziemy do położonego w odległości około 300 km od Pekinu miasta Shanhaiguan (山海关), gdzie znajduje się twierdza z tzw. Głowa Starego Smoka, czyli wysunięty w morze kraniec Muru Chińskiego. Sporym problemem było kupienie biletów kolejowych, gdyż w kraju o tak dużej
liczbie ludności często brakuje miejsc w wagonach i trzeba na nie
dosłownie „polować”. Do tego wszystkiego tylko w jednej kasie na dworcu kolejowym
mówiono po angielsku. Po długich oczekiwaniach w kolejkach (odsyłano nas z jednej kasy do drugiej) udało się nam w końcu zdobyć bilety na wagon klasy "Soft seater". Z jakiegoś powodu nie sprzedano nam biletów
powrotnych do Pekinu, co jak później się okazało przysporzyło
nam kłopotów.
Ze stolicy Chin wyjechaliśmy po południu. W wagonie czuliśmy się trochę jak przybysze z innej planety, gdyż większość pasażerów patrzyła na nas, obserwując każdy ruch. Po dojechaniu do celu było to jeszcze bardziej odczuwalne. Podejrzewam, że tego dnia byliśmy jedynymi przedstawicielami świata zachodniego w Shanhaiguan :) Zgodnie ze zwyczajem na samym początku zostaliśmy „zaatakowani” przez namolną naganiaczkę pokazująca nam foldery i namawiającą na podwiezienie taksówką do hotelu. Zgodziliśmy się po wynegocjowaniu ceny 5 Juanów i opłacie z góry. Taksówkarz i naganiaczka wozili nas po całym mieście po hotelach gdzie nie było miejsc lub pokoje były bardzo drogie. Po usłyszeniu ceny w jednym z nich (700 Juanów) puściły mi nerwy, gdyż tego dnia nie miałem przy sobie nawet takiej sumy. Uświadomiłem sobie, że dla tych ludzi jesteśmy po prostu workiem pieniędzy. Zostaliśmy poinformowani, że tanie hotele nie mają prawa przyjmować zagranicznych gości, czego w sumie i tak nie byliśmy w stanie zweryfikować. Zawieziono nas w końcu do jednego z podrzędnych „hoteli”, który w środku sprawiał wrażenie jakby czasy jego świetności przypadały w czasach Deng Xiaopinga. Właściciel tego miejsca, starszy człowiek chciał nas skasować na 200 Juanów za dwie osoby, ale po negocjacjach z wypisywaniem ceny na kalkulatorze zeszliśmy do 190. Utargowaliśmy niewiele, w sumie dobre i to. W pokoju nie było klimatyzacji działał za to hałasujący wiatrak. Do tego takie „atrakcje” jak dziurawa moskitiera, niezwykle brudna i zardzewiała wanna i WC no i materace, które były świadkiem chyba niejednej upojnej nocy:) Nasza noc nie była niestety upojna gdyż wokół panowała tropikalna duchota a wpadające przez dziurawą moskitierę komary cięły niemiłosiernie. Mgła za oknem była tak gęsta, że na odległość kilku metrów nie było nic widać. Każde przykrycie się kołdrą lub kocem sprawiało, że człowiek pocił się niesamowicie. Zasnąć udało się nam dopiero nad ranem.
Po tak spędzonej nocy byliśmy szczęśliwi, że opuszczamy to miejsce. Jeszcze w dniu przyjazdu wieczorem poszliśmy zobaczyć, co się dziej na mieście. Była to sobota i na miejscowym deptaku odbywała się impreza w stylu techno – dance. Wkoło pełno straganów z jedzeniem, jednak głównie mięso, a więc nic do jedzenia dla mnie. Trafiliśmy w końcu do baru gdzie na stolikach znajdowały się palniki gazowe. Tego typu miejsca noszą nazwę "Hot pot" i trzeba przyznać, że są bardzo pomysłowo zrobione. Przychodzą do nich całe rodziny i zamawiają pełen garnek jedzenia, który podgrzewają sobie przy stoliku i nakładają na talerze. Obsługa baru biegała wokół nas, przybyszów z dalekich stron niczym szalona chcą wcisnąć nam jak najwięcej dań. Dałem się skusić tylko na orzeszki ze szpinakiem, które z trudem dało się jeść pałeczkami :)
Ze stolicy Chin wyjechaliśmy po południu. W wagonie czuliśmy się trochę jak przybysze z innej planety, gdyż większość pasażerów patrzyła na nas, obserwując każdy ruch. Po dojechaniu do celu było to jeszcze bardziej odczuwalne. Podejrzewam, że tego dnia byliśmy jedynymi przedstawicielami świata zachodniego w Shanhaiguan :) Zgodnie ze zwyczajem na samym początku zostaliśmy „zaatakowani” przez namolną naganiaczkę pokazująca nam foldery i namawiającą na podwiezienie taksówką do hotelu. Zgodziliśmy się po wynegocjowaniu ceny 5 Juanów i opłacie z góry. Taksówkarz i naganiaczka wozili nas po całym mieście po hotelach gdzie nie było miejsc lub pokoje były bardzo drogie. Po usłyszeniu ceny w jednym z nich (700 Juanów) puściły mi nerwy, gdyż tego dnia nie miałem przy sobie nawet takiej sumy. Uświadomiłem sobie, że dla tych ludzi jesteśmy po prostu workiem pieniędzy. Zostaliśmy poinformowani, że tanie hotele nie mają prawa przyjmować zagranicznych gości, czego w sumie i tak nie byliśmy w stanie zweryfikować. Zawieziono nas w końcu do jednego z podrzędnych „hoteli”, który w środku sprawiał wrażenie jakby czasy jego świetności przypadały w czasach Deng Xiaopinga. Właściciel tego miejsca, starszy człowiek chciał nas skasować na 200 Juanów za dwie osoby, ale po negocjacjach z wypisywaniem ceny na kalkulatorze zeszliśmy do 190. Utargowaliśmy niewiele, w sumie dobre i to. W pokoju nie było klimatyzacji działał za to hałasujący wiatrak. Do tego takie „atrakcje” jak dziurawa moskitiera, niezwykle brudna i zardzewiała wanna i WC no i materace, które były świadkiem chyba niejednej upojnej nocy:) Nasza noc nie była niestety upojna gdyż wokół panowała tropikalna duchota a wpadające przez dziurawą moskitierę komary cięły niemiłosiernie. Mgła za oknem była tak gęsta, że na odległość kilku metrów nie było nic widać. Każde przykrycie się kołdrą lub kocem sprawiało, że człowiek pocił się niesamowicie. Zasnąć udało się nam dopiero nad ranem.
Po tak spędzonej nocy byliśmy szczęśliwi, że opuszczamy to miejsce. Jeszcze w dniu przyjazdu wieczorem poszliśmy zobaczyć, co się dziej na mieście. Była to sobota i na miejscowym deptaku odbywała się impreza w stylu techno – dance. Wkoło pełno straganów z jedzeniem, jednak głównie mięso, a więc nic do jedzenia dla mnie. Trafiliśmy w końcu do baru gdzie na stolikach znajdowały się palniki gazowe. Tego typu miejsca noszą nazwę "Hot pot" i trzeba przyznać, że są bardzo pomysłowo zrobione. Przychodzą do nich całe rodziny i zamawiają pełen garnek jedzenia, który podgrzewają sobie przy stoliku i nakładają na talerze. Obsługa baru biegała wokół nas, przybyszów z dalekich stron niczym szalona chcą wcisnąć nam jak najwięcej dań. Dałem się skusić tylko na orzeszki ze szpinakiem, które z trudem dało się jeść pałeczkami :)
Bilet kolejowy Pekin - Shanhaiguan w wagonie klasy "Soft-Seater"
Morze
Żółte (黄海 )
Następnego
dnia po feralnym noclegu plan zakładał kupno biletu powrotnego na
nocny pociąg do Pekinu oraz zwiedzenie Głowy Starego Smoka. Kupienie biletu w kasie okazało się nie lada wyczynem, ponieważ
pani kasjerka nie znała żadnego obcego języka. Po długich,
prawie, że rozpaczliwych próbach kupienia biletu na jakikolwiek
pociąg powrotny, które spełzły na niczym, opadły mi ręce.
Na szczęście w tym momencie pojawił się Chińczyk, który
mówił... po rosyjsku. Sam podszedł do mnie z pytaniem „kuda
jediesz?”
i po krótkiej rozmowie poprosiłem go aby posłużył jako nasz
tłumacz przy kasie. Dzięki temu udało nam się kupić bilety na
nocny pociąg powrotny do Pekinu. Odetchnęliśmy z ulga i teraz
pozostało nam tylko podjechać nad morze miejskim autobusem.
Głowa Smoka to zespół budowli, w którym znajduje się muzeum Wielkiego Muru, liczne schody, wystawa sztuki chińskiej (gdzie turyści namawiani są do kupna pamiątek) oraz marketu. Za wstęp do tych wszystkich atrakcji trzeba oczywiście płacić. Na terenie twierdzy pełno jest turystów i oczywiście wszędzie byliśmy namolnie zaczepiani odnośnie kupna czegoś, podwiezienia taksówką lub rikszą. Widok Morza Żółtego nie bardzo zachwycił, bo właściwie go nie było. Kończył się on w odległości kilku metrów od brzegu z powodu gęstej mgły. Słychać było jedynie warkot przepływających kutrów. Po kilkugodzinnym pobycie nad morzem wróciliśmy na dworzec gdzie wieczorem załadowaliśmy się na pociąg odwiedzając wcześniej bar i olbrzymią kafejkę internetową.
Shanhaiguan (山海关, 山海關). Muzeum Wielkiego Muru Chińskiego.Głowa Smoka to zespół budowli, w którym znajduje się muzeum Wielkiego Muru, liczne schody, wystawa sztuki chińskiej (gdzie turyści namawiani są do kupna pamiątek) oraz marketu. Za wstęp do tych wszystkich atrakcji trzeba oczywiście płacić. Na terenie twierdzy pełno jest turystów i oczywiście wszędzie byliśmy namolnie zaczepiani odnośnie kupna czegoś, podwiezienia taksówką lub rikszą. Widok Morza Żółtego nie bardzo zachwycił, bo właściwie go nie było. Kończył się on w odległości kilku metrów od brzegu z powodu gęstej mgły. Słychać było jedynie warkot przepływających kutrów. Po kilkugodzinnym pobycie nad morzem wróciliśmy na dworzec gdzie wieczorem załadowaliśmy się na pociąg odwiedzając wcześniej bar i olbrzymią kafejkę internetową.

Shanhaiguan. Tzw. Głowa Starego Smoka - wychodzący w morze kraniec Wielkiego Muru Chińskiego. Mgła skutecznie ograniczała widoczność.



Labirynt w parku przy "Głowie Starego Smoka".
Shanhaiguan jest w zasadzie twierdzą otoczoną murem w którym znajduje się kilkanaście bram. W obrębie twierdzy znajduje się właściwe miasto z tradycyjna chińską zabudową.
Zdjęcie z przedstawicielem złotej młodzieży chińskiej zrobione na dworcu w Pekinie :)Ściana w hostelu "Saga" i swojskie napisy:)
Pekińskie koty.
Wagon generatorowy.
Ostatnie zdjęcie z Pekinu.
Powrót
W
pociągu z Shanhaiguan do Pekinu jechaliśmy w towarzystwie przedstawicieli chińskiej młodzieży w osobach
czterech kolesi, z których jeden tylko ledwo rozmawiał po
angielsku. Mieli z nas niezły ubaw połączony z robieniem zdjęć
telefonem komórkowym, my z nich z resztą też. Po dojechaniu do
stolicy Chin w środku nocy w deszczu dotarliśmy do hostelu Saga.
Następnego dnia Karol odjechał do Szanghaju, natomiast ja aż do
dnia powrotu do Europy spacerowałem jeszcze po ulicach Pekinu. Wylot
miałem o godzinie 13.30 czasu lokalnego.
Do pekińskiego portu lotniczego dojeżdża specjalna linia metra, do której należy się przesiąść na stacji Dongzhimen (东直门站). Cena biletu jest oczywiście odpowiednio wyższa. Lot do Berlina Tegel zajął 10 godzin i szczerze przyznam, ze było to najdłuższe 10 godzin w moim dotychczasowym życiu. Po pierwsze dlatego, że jeszcze nigdy nie leciałem tak długo samolotem, po drugie, ze leciałem samolotem Airbus 330 chińskich tanich linii lotniczych Hainan Airlines. Nie chodziło oczywiście o to, że linie lotnicze były chińskie ale tak się złożyło, ze samolot tego samego typu kilka miesięcy wcześniej rozbił się nad Oceanem Atlantyckim podczas lotu z Rio De Janeiro do Paryża. W samolocie zgodnie z zamówieniem otrzymałem dwa razy wegański posiłek, który składał się z fasoli z czymś co przypominało hummus lub jakąś „kryszniacką’ pastę.
Do pekińskiego portu lotniczego dojeżdża specjalna linia metra, do której należy się przesiąść na stacji Dongzhimen (东直门站). Cena biletu jest oczywiście odpowiednio wyższa. Lot do Berlina Tegel zajął 10 godzin i szczerze przyznam, ze było to najdłuższe 10 godzin w moim dotychczasowym życiu. Po pierwsze dlatego, że jeszcze nigdy nie leciałem tak długo samolotem, po drugie, ze leciałem samolotem Airbus 330 chińskich tanich linii lotniczych Hainan Airlines. Nie chodziło oczywiście o to, że linie lotnicze były chińskie ale tak się złożyło, ze samolot tego samego typu kilka miesięcy wcześniej rozbił się nad Oceanem Atlantyckim podczas lotu z Rio De Janeiro do Paryża. W samolocie zgodnie z zamówieniem otrzymałem dwa razy wegański posiłek, który składał się z fasoli z czymś co przypominało hummus lub jakąś „kryszniacką’ pastę.
Rezerwacja biletu lotniczego. Z Pekinu Do Berlina. Operatorem Air Berlin na trasie do Chin są linie Hainan Airlines.
Odcinek biletu lotniczego.
Witaj
Europo
Nie
ukrywam, że po wylądowaniu w Berlinie odczułem wielka ulgę, że
mam już ten lot za sobą. Uldze towarzyszyło zmęczenie i senność
spowodowana zmianą stref czasowych. W Europie była godzina 17 a dla
mnie nastawionego na czas pekiński była już noc. Odczułem
też nieodparty żal, ze mam już za sobą wyprawę życia, pięć tygodni niezwykłych przygód, poznawania nowych miejsc i ludzi,
których już raczej nie zobaczę. Kontrola graniczna i celna na lotnisku przebiegły bez problemów – niemieccy celnicy tylko wyrywkowo
sprawdzali niektóre plecaki. Pierwszy raz byłem na lotnisku Tegel i
choć Berlin trochę znam musiałem zasięgnąć języka jak dojechać
do centrum miasta. W moich planach było dostanie się do Słubic lub
Kostrzyna i przenocowanie w jakimś hotelu lub schronisku. Była
to opcja o wiele tańsza niż nocleg w Berlinie. Innym wariant to powrót nocnym pociągiem „Stanisław
Moniuszko”, który w owym czasie kursował na trasie Berlin
Gesundbrunnen – Warszawa Wschodnia.
Pomyślałem sobie, że pojadę na dworzec Berlin-Lichtenberg skąd co godzinę odjeżdżają pociągi kolei Oderlandbahn do Kostrzyna. Planowałem wsiąść do „Moniuszki” już na terenie Polski aby mniej zapłacić za bilet. Na dworcu Lichtenberg zjadłem „wegeburgera” kupionego w budce u Turka, który trochę mówił po polsku. Wegeburger składał się co prawda tylko z buły, surówki, majonezu i ketchupu no ale zawsze coś ;) Po dojeździe do Kostrzyna okazało się, że na „Moniuszkę” nie ma już miejsc więc chcąc nie chcąc musiałem przenocować w schronisku. Następnego dnia dojechałem pociągiem osobowym Przewozów Regionalnych do Rzepina, skąd miałem Eurocity Berlin - Warszawa Express do Warszawy. Sama podróż nie była zbyt ciekawa. Pozostało mi już tylko wspominać zakończoną wyprawę patrząc za okno na polskie krajobrazy…
Pomyślałem sobie, że pojadę na dworzec Berlin-Lichtenberg skąd co godzinę odjeżdżają pociągi kolei Oderlandbahn do Kostrzyna. Planowałem wsiąść do „Moniuszki” już na terenie Polski aby mniej zapłacić za bilet. Na dworcu Lichtenberg zjadłem „wegeburgera” kupionego w budce u Turka, który trochę mówił po polsku. Wegeburger składał się co prawda tylko z buły, surówki, majonezu i ketchupu no ale zawsze coś ;) Po dojeździe do Kostrzyna okazało się, że na „Moniuszkę” nie ma już miejsc więc chcąc nie chcąc musiałem przenocować w schronisku. Następnego dnia dojechałem pociągiem osobowym Przewozów Regionalnych do Rzepina, skąd miałem Eurocity Berlin - Warszawa Express do Warszawy. Sama podróż nie była zbyt ciekawa. Pozostało mi już tylko wspominać zakończoną wyprawę patrząc za okno na polskie krajobrazy…
Ilość zdjęć z wyjazdu ograniczona była niską pojemnością karty w aparacie, którego wówczas używałem.
Przydatne
informacje (stan na rok 2009)
Ceny
biletów:
Pociąg
pospieszny spółki PKP Intercity Warszawa Zachodnia – Terespol, 2
klasa cena 41 zł
Pociąg
osobowy (przygraniczny) Terespol – Brest Centr. Cena 8.98zł (2
Euro)
Pociąg
pospieszny Brest Centr – Moskwa Bieloruskaja, miejsce siedzące,
cena 80170 Rubli Białoruskich
Pociąg
pospieszny Moskwa Kazańska – Irkuck Pass. Wagon płackartny, cena
3516,9 Rubli Rosyjskich (do biletu załatwianego przez polskie biuro
pośrednictwa należy doliczyć prowizję)
Autobus
Irkuck – Listwianka, cena 101,5 Rubli Rosyjskich + opłata za bagaż
50 Rubli Rosyjskich
Pociąg
Kolei Okołobajkalskiej Port Bajkał – Irkuck Pass. Trzecia klasa,
cena 134 Ruble Rosyjskie
Autobus
Irkuck – Chużir 376 Rubli Rosyjskich + opłata za bagaż 187 Rubli
Rosyjskich
Pociąg
pospieszny Irkuck Pass. – Nauszki, wagon płackartny, cena 854,1
Rubli Rosyjskich
Pociąg
pospieszny Nauszki – Ułan Bator, wagon kupiejny, cena 1503,5 Rubli
Rosyjskich
Pociąg
pospieszny Ułan Bator – Pekin, wagon kupiejny cena 32140 Tugrików
Mongolskich
Pociąg
pospieszny Pekin – Shanhaiguan, wagon „miękki”, miejsce
siedzące, cena 47 Juanów Chińskich
Bilet
lotniczy Pekin Capital Airport – Berlin Tegel, linia lotnicza Air
Berlin, operator Hainan Airlines, cena wraz z opłatami lotniskowymi
1893 zł (rezerwacja przez stronę www.tanie-loty.pl Cena zróżnicowana w zależności od czasu rezerwacji)
Ceny
noclegów:
Hotel
Vostok – Zapad, Irkuck ul. Puszkina 34, cena za dobę 450 – 500
Rubli Rosyjskich w zależności od rodzaju pokoju. Cena rejestracji
obowiązkowej w Rosji 200 Rubli Rosyjskich.
Golden
Gobi Guesthouse Ułan Bator, cena za dobę w pokoju sześcioosobowym
5 USD
Jade
International Youth Hostel, 5 North Zhide Alley, Beiheyan Street,
Dongcheng District, Pekin, cena za dobę w pokoju czteroosobowym 500
Juanów Chińskich
Saga
International Youth Hostel, 9 Shija Hutong, Dongcheng District,
Pekin, cena za dobę w pokoju sześcioosobowym 350 Juanów Chińskich.
Ceny
wiz:
Rosja.
Wiza turystyczna, jednokrotna, ważna 30 dni, cena ze wszystkimi
opłatami 450 zł. Wizę można załatwić tylko poprzez agencję
pośrednictwa turystycznego
Mongolia.
Wiza turystyczna, jednokrotna, ważna 30 dni, cena 60 Euro. Wizę
można załatwić bezpośrednio w konsulacie Mongolii w Warszawie
Chiny.
Wiza turystyczna, jednokrotna, ważna 30 dni, cena w Warszawie 220
zł, w ambasadzie Chin w Ułan Bator za darmo. Do wypełnionego
formularza ze zdjęciem należy dołączyć wydruki rezerwacji lotów
„tam i z powrotem” oraz rezerwacji miejsca noclegowego
Przydatne
linki:
Informacje dotyczące Rosji
Kolej Transsyberyjska
Kolej Transsyberyjska - Serwis podróżniczy
Kolej Transsyberyjska - nieoficjalna strona rosyjska
Koleje Białoruskie
Koleje Rosyjskie
Wszystkie
powyższe informacje podane są według stanu na Lato 2009 a wiec
ceny mogły ulec zmianie. Wszystkie ceny podane są bez zniżek. Ceny
pociągów w Rosji, Mongolii i Chinach podane z miejscówkami. Kursy
walut dostępne są w internecie.
Kilka kolejowych zdjęć z powrotu zrobionych na terenie Polski.
Stacja graniczna Kostrzyn. Jest to jeden z dwóch (?) dwupoziomowych dworców kolejowych w Polsce (drugi to Kępno). Na zdjęciu wieża ciśnień na górnym poziomie stacji.
Kostrzyn. Semafory kształtowe.
Wagony pociągu pospiesznego "Kopernik" na torze odstawczym. Po południu odjadą do Warszawy przez Piłę, Bydgoszcz i Toruń. Obecnie pociąg z Warszawy do Kostrzyna nie kursuje.

Spalinowy zespół trakcyjny kolei Oderlandbahn na stacji Kostrzyn po przyjeździe z Berlina.
Po krótkim postoju skład odjedzie z powrotem do stolicy Niemiec. Pociągi Kostrzyn - Berlin Lichtenberg kursują co godzinę.
Dolny poziom stacji Kostrzyn. "Jamnik" ET41-052 z pociągiem towarowym przejeżdża bez zatrzymania.Stacja graniczna Kostrzyn. Jest to jeden z dwóch (?) dwupoziomowych dworców kolejowych w Polsce (drugi to Kępno). Na zdjęciu wieża ciśnień na górnym poziomie stacji.
Kostrzyn. Semafory kształtowe.
Wagony pociągu pospiesznego "Kopernik" na torze odstawczym. Po południu odjadą do Warszawy przez Piłę, Bydgoszcz i Toruń. Obecnie pociąg z Warszawy do Kostrzyna nie kursuje.

Spalinowy zespół trakcyjny kolei Oderlandbahn na stacji Kostrzyn po przyjeździe z Berlina.
Po krótkim postoju skład odjedzie z powrotem do stolicy Niemiec. Pociągi Kostrzyn - Berlin Lichtenberg kursują co godzinę.
Stacja Rzepin. "Ludmiła" BR232-275

Budynek stacji Rzepin.
Rzepin. EU07-445 przyprowadziła pociąg osobowy Poznań Główny - Frankfurt/O, który po zmianie lokomotywy na spalinową odjedzie do stacji docelowej.


SU45-046 z pociągiem osobowym z Poznani czeka na odjazd do Frankfurtu/O.
Dwusystemowa E186 241-6 przyprowadziła "mój" pociąg Berlin - Warszawa Express. Po zmianie na EP09 pociąg odjedzie do Warszawy.